10 lis 2007

“Ćpun adrenaliny” i “dobry człowiek”

Brak równowagi w życiu jest skutkiem skrajności: nadużywania woli lub jej niedostatecznego wykorzystania.

Nadużywanie łatwo rozpoznać. Wszystko staje się konkurencją. Każda sytuacja stwarza zagrożenie dla naszej pozycji społecznej, a życiem rządzi konflikt. Wszystko jest wyzwaniem, testem, bitwą. W najgorszym przypadku doprowadza to do bezwzględnego kierowania się ambicjami, braku zaufania, strachu przed utratą kontroli nad biegiem wydarzeń. Taki brak ufności sprawia, że jesteśmy zawsze zwarci, gotowi do obrony i do stawienia czoła kolejnemu wyzwaniu.

Określam taki stan postawą “ćpuna adrenaliny”. Potrzeba sprawdzania się jest tak silna, że wciąż prowokujemy konflikty na tle władzy. Pobudzają one wydzielanie adrenaliny, która dodaje nam energii. Bardzo łatwo się od niej uzależnić. Jest ona jednak niezrównoważona i dlatego nie pozostaje w harmonii z otaczającym światem, a w konsekwencji wywołuje konflikty.

Szczególnie trudno uwolnić się od tego typu niezrównoważenia. Osoba uzależniona od adrenaliny nieustannie szuka okazji do “uzasadnionego gniewu”. Gdy może powiedzieć: “Mam prawo się złościć, spójrzcie, co mi się stało!”, czuje się w swoim żywiole. Dlatego wciąż przyciąga sytuacje, które w jej przekonaniu usprawiedliwiają reagowanie gniewem.

Każdego z nas charakteryzuje najbardziej naturalny sposób bycia. Jeśli się do niego dostroimy, konflikty ustaną. Energia pojawia się w pierwszej kolejności, wydarzenia w drugiej. Osoba ogarnięta “uzasadnionym gniewem” uważa wydarzenia za pierwsze. Tymczasem to nie wydarzenia wyzwalają energię, to energia wywołuje wydarzenia, więc takie podejście przypomina ustawianie wozu przed koniem. Dopiero gdy zrównoważymy energię wewnątrz siebie, otaczający nas świat osiągnie stan równowagi.

Zbyt słabe okazywanie silnej woli również łatwo zauważyć. Cechuje ono osobę sfrustrowaną, która musi robić to, czego nie chce. Jej życie jest podporządkowane potrzebom innych ludzi, a nie nakazom jej własnego serca. Wina i wstyd blokują wyrażanie siebie, odkupieniem ich zaś jest bycie “dobrym człowiekiem” i robienie tego, czego od nas oczekują inni.

Tego rodzaju zaspokajanie oczekiwań innych nie jest prawdziwym służeniem, lecz usługiwaniem. “Służyć” i “usługiwać” – może te czynności tak bardzo się od siebie nie różnią. Jednak pod względem ich odczuwania są od siebie oddalone o mile. Gdy to, co robimy, jest służeniem, pomoc ludziom sprawia nam przyjemność. Jeśli jesteśmy służącymi, wykonującymi to, czego się od nas wymaga, swoje działanie odbieramy jako poniżenie.

Jeśli czujemy się zagrożeni lub nie potrafimy się cieszyć ludźmi, z pewnością nasza rzeczywistość stanie się walką o miejsce w hierarchii. Wywyższanie się przeszkadza w życiu, wszelkie odmienne opinie budzą natychmiast nasz sprzeciw. Jeśli nasze życie obfituje w konflikty na tle władzy, musimy zastanowić się nad własnym poczuciem bezpieczeństwa i zdolnością podzielania radości innych. Jeśli ocena nie wypadnie najlepiej, to trzeba przede wszystkim przywrócić równowagę w tych sferach….

Więcej w: “Czakry od Podstaw” D. Pond

Śmierć, czemu się jej lękamy?

Oczywiście wiesz, że umrzesz, ale ta wiedza jest tyko pojęciem w twojej głowie dopóki nie staniesz po raz pierwszy ze śmiercią „oko w oko”: poprzez poważną chorobę, albo wypadek, który przydarzy się tobie, albo komuś ci bliskiemu, lub poprzez utratę bliskiej ci osoby, śmierć wkracza w twoje życie jako świadomość twojej własnej śmiertelności.

Większość ludzi odwraca się od niej ze strachu, lecz jeśli się nie cofniesz i pogodzisz z faktem, że twoje ciało jest nietrwałe i w każdej chwili może przestać istnieć, wówczas przestajesz się, choćby w niewielkim stopniu, identyfikować ze swoją fizyczną i psychologiczną formą, ze swoim ego.
Kiedy widzisz i akceptujesz nietrwałość wszystkich form życia, nachodzi na ciebie pewien dziwny spokój.

Dostrzeganie śmierci uwalnia, do pewnego stopnia, świadomość od identyfikacji z formą. Dlatego w niektórych szkołach buddyjskich zakonnicy regularnie odwiedzają kostnice, żeby siedzieć i medytować wśród martwych ciał.

Zachodnie kultury powszechnie odcinają się od śmierci. Nawet starzy ludzie starają się nie mówić, ani nie myśleć o niej, a martwe ciała są skrzętnie ukrywane.

Kultura, która zaprzecza śmierci nieuchronnie staje się płytka i powierzchowna, skoncentrowana na zewnętrznym aspekcie rzeczy. Kiedy zaprzecza się śmierci życie traci swoją głębię. Możliwość rozpoznania, kim Jesteśmy poza imieniem i formą, transcendentnego wymiaru, znika z naszego życia, ponieważ śmierć jest przejściem do tego wymiaru.
Ludziom niezręcznie jest się rozstawać, ponieważ każde rozstanie jest małą śmiercią, dlatego w wielu językach żegnając się mówimy -,do zobaczenia”.

Kiedy Jakieś zdarzenie dobiega końca - spotkanie znajomych, wakacje, odejście dzieci z domu - umierasz małą śmiercią. Forma, która istniała w twojej świadomości, jako to zdarzenie, rozpływa się. Często pozostaje potem uczucie pustki, którego większość ludzi bardzo stara się nie czuć, nie stanąć z nim twarzą w twarz.

Jeśli nauczysz się akceptować, a nawet z zadowoleniem przyjmować „zakończenia” w swoim życiu, może się okazać, że nieprzyjemne uczucie pustki zmienia się w rodzaj wewnętrznej przestrzenności - pełnej głębokiego spokoju.

Jeśli będziesz umiał umierać codziennie w ten sposób, otworzysz się na Życie.

E.Tolle